Zakończyły się warsztaty „Wreszcie żyć. 12 kroków ku pełni życia”. Uczestnikami tej serii spotkań odbywających się w Dolinie Miłosierdzia byli przede wszystkim członkowie duszpasterstwa osób stanu wolnego działającego przy naszej parafii. Kilkumiesięczne spotkania odbywały się we współudziale Fundacji Ufam Tobie.
Najkrócej charakteryzując ten warsztat, to jest to cykl spotkań w kierunku dojrzałości emocjonalnej i duchowej w oparciu o wartości chrześcijańskie.
Metoda 12 kroków w oparciu o spotkania grupowe doskonale sprawdziła się w ruchu AA i została odkryta metodą prób i błędów na jego użytek. Przez lata udowodniła swoją skuteczność przede wszystkim jako “wehikuł zmiany”, niezależnie od zakresu problemów. Dlatego też w chwili obecnej stosowana jest nie tylko w grupach AA, ale także jako metoda pracy nad własnym rozwojem duchowym obejmującym elementy psychoterapii. Jak każda metoda, jest tylko narzędziem wspierającym chęć zmiany.
Spotkania łączą własną refleksję w kontekście codziennego życia w oparciu o otrzymane materiały oraz pracę w grupie. Materiały zawierają teksty biblijne oraz pytania pomagające zaobserwować własne mechanizmy myślenia i funkcjonowania. Refleksja psychologiczna toruje niejako drogę do tego, aby inaczej – głębiej – i bardziej prawdziwie podchodzić do tych tekstów, by bardziej otwierać się na prawdę, którą mogą wnieść do codziennego życia.
Spotkanie w grupie obejmuje dzielenie się rezultatami swoich przemyśleń, pytaniami, wątpliwościami, wymianę doświadczeń, dawanie i uzyskiwanie wsparcia oraz aktywne słuchanie. Grupa jest miejscem przepracowania swoich problemów – jest szansą na uzyskanie nowego zrozumienia i pozytywnego doświadczenia siebie w kontekście relacji. To doświadczenie z kolei ma wartość terapeutyczną.
Tych, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej nt. samych warsztatów prosimy o kontakt:
program.12.krokow@poczta.onet.pl
Refleksje niektórych uczestników spotkań:
Na warsztat “12 kroków ku wolności” trafiłam dzięki Opatrzności Bożej i ludziom, którzy stanęli na mojej drodze w czasie, gdy poczułam, że chcę i jestem gotowa, aby podjąć pracę nad sobą. Do tej decyzji dojrzewałam stopniowo, gdyż nie jest łatwo stanąć w prawdzie, przed sobą i innymi, odkrywać swoje rany, braki, mechanizmy, zdejmować maski założone wiele lat temu. W trakcie pracy było wiele radosnych momentów, ale też pojawiały się chwile trudne, pełne zwątpienia.
Już pierwszy krok był dla mnie bardzo trudny, a polegał na uświadomieniu sobie swojej bezsilności. Myliłam to początkowo z bezczynnością, walczyłam z faktami. Następnie zrozumiałam, że nie mam wpływu na pewne sytuacje, ani na zachowania innych osób. Jestem odpowiedzialna przede wszystkim za siebie. Jakakolwiek była przeszłość, to ja teraz jako dorosły człowiek kształtuję swoją teraźniejszość i przyszłość. Zaczęłam przyjmować życie takie, jakie jest. Akceptować wydarzenia i ludzi, zgodnie z całą, nawet bolesną prawdą o nich, a ze swoimi emocjami, trudnościami, niezgodą, bezsilnością zwracać się do Boga. Modlić się: „Boże użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego zmienić nie mogę. Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić, i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego”.
Momentem trudnym było też odkrywanie swoich mechanizmów obronnych i poznawanie dogłębnie siebie, do czego nawiązywał krok czwarty. Człowiek uświadamia sobie, że nie jest taki, jakim chciałby być, czy widzieć siebie. Ujawnia przed sobą własne słabości charakteru i uczy się je akceptować. Musiałam się zgodzić z tym, że mam pewne cechy, których bym nie chciała, że pojawiają się we mnie pewne nieprzyjemne emocje, ale nie muszę działać pod ich wpływem. Są one jedynie po to, abym dowiedziała się czegoś o sobie, i zamiast je tłumić i wypierać, bym z tą wiedzą zrobiła coś konstruktywnego. W kroku ósmym trzeba wypisać sobie listę osób, które się skrzywdziło. Na początku myślałam: „Przecież ja nikogo nie skrzywdziłam, to inni mnie krzywdzili!”. Powróciły wspomnienia bolesnej przeszłości. Jednak w trakcie pracy nad tym krokiem uświadomiłam sobie, że również ja nieraz nieświadomie występowałam po drugiej stronie, nawet poprzez zaniechanie pewnych czynności, izolowanie się, czy stosując inne strategie tak zwanej biernej agresji. W kroku dziewiątym trzeba za to przeprosić. To było dla mnie ogromnie trudne. Sporządzić listę osób, których się skrzywdziło, ale spowodowało, że zaczęłam pod innym kątem patrzeć na niektóre swoje wyuczone zachowania i starać się je zmieniać.
Dzięki udziałowi w warsztatach zobaczyłam, że wszystko do tej pory w moim życiu chciałam zrobić sama, nie ufałam nikomu. Bałam się ludzi, świata. Nosiłam w sobie utrwalony w dzieciństwie obraz Boga – Ojca karzącego, czekającego, by przyłapać mnie na jakimś błędzie, popełnionej gafie. Obawiałam się oddać Mu moje życie, bo wydawało mi się, że nie zatroszczy się o mnie, że ja to zrobię lepiej i tylko sobie mogę ufać. Ale przecież Pan Bóg chce nam pomagać i troszczyć się o nas. On pragnie uczestniczyć w naszym życiu. Tylko czeka na naszą wolę i nasze zaproszenie. Jest dżentelmenem i nie wchodzi do naszego życia na siłę. On czeka, aż my tego będziemy chcieli i zaprosimy Go. Jeśli tylko oddamy Mu nasze codzienne zmagania, nie możemy spodziewać się lepszej opieki . Nauczyłam się zapraszać Go do nawet najdrobniejszych rzeczy. Dzielić z nim nie tylko smutki, ale i radości. Zobaczyłam jak wiele łask spotkało mnie przez ostatnie pół roku. Ile razy zadziałał w moim życiu poprzez inne osoby – stawiając je na mojej drodze.
Dziękuję za przyprowadzenie mnie rok temu do Doliny Miłosierdzia, za ludzi których tutaj spotkałam, za postawienie na mojej drodze osoby mi bardzo bliskiej, za odnalezienie swojego miejsca na ścieżce zawodowej, za dostrzeganie piękna otaczającego świata i stworzenia, za nowe doświadczenia przed którymi przez lata się wzbraniałam, za odwagę by iść do przodu, za towarzyszenie w codziennej wędrówce.
Wiem, że ta przygoda jest procesem, który będzie trwał i pracował we mnie. Życie to ciągła praca nad sobą, nad swoimi słabościami. Myślę, że nadal będę chciała kontynuować pracę nad sobą, gdyż warsztaty rozbudziły we mnie dalszą taką potrzebę. Wreszcie czuję, że nie jestem sama, bo Ty Panie zawsze jesteś ze mną.
———————-
Początkowo sceptycznie podeszłam do uczestnictwa w programie „12 kroków”. Jednakże, każdy kolejny krok, etap, uświadamiał mi jaką wartość niosą ze sobą te warsztaty. Nabierałam coraz większego przekonania i jednocześnie zaufania. Poznanie siebie – to główny owoc mojej pracy w tym programie. Okazuje się, że maksyma starożytnych myślicieli „gnothi seauton” (łac. „nosce te ipsum” – „poznaj siebie samego”) jest bardzo aktualna w czasach współczesnych. Warsztaty trwały od listopada 2015 do maja 2016. W tym czasie każdy z uczestników zagłębiał się we własne wnętrze, uświadamiał sobie słabe i mocne strony swojej osobowości, konfrontował się nierzadko z trudnymi uczuciami, poznawał swoje emocjonalne blokady. Oprócz indywidualnej pracy nad każdym „krokiem” niezwykle cenne były dla mnie spotkania grupowe uczestników, w czasie których słuchałam doświadczeń innych ludzi i w wolności dzieliłam się swoimi przemyśleniami i przeżyciami. To było prawdziwe otwieranie się na drugiego człowieka, który poznawał mnie taką jaką jestem i, co najpiękniejsze, taką mnie akceptował. Myślę, że warsztaty „12 kroków” mają w pewnym wymiarze charakter terapeutyczny. Dla mnie, jako osoby wierzącej, istotne było to, że cały czas opieraliśmy się na zawierzeniu Bożej pomocy i Miłosierdziu. Warsztaty pomogły mi rozwinąć ufność w Bożą Opatrzność oraz cierpliwość w stosunku do siebie. Uczestnictwo w programie „12 kroków” było dla mnie bardzo pomocne.